środa, 2 listopada 2016

II

Z tego Listopada to kawał chuja jest. 
Ledwo przyszedł już musi pokazać co potrafi.

Wstaje człowiek rano z optymistyczną myślą, że może nie będzie źle, może jakoś przetrwa. A ten śmieje mu się w twarz.
Człowiek okno odsłania, wygląda przez nie i ma ochotę zasłonić je jak najszybciej. Potem uświadamia sobie, że on na tą pluchę wyjść musi. Ale nic to, silny jest, da radę.
Wciąż pełen nadziei na miły dzień, idzie do kuchni. Śniadanie trzeba zjeść, bo babcia zawsze powtarza, że to najważniejszy posiłek. Ale lodówka pusta. Nieważne, chociaż ciepłą herbatę wypije, zanim na ten ziąb pójdzie. Wrzątek z czajnika wylewa na nogę. No nic,
Ubiera się. Rajstopy drą się, rękawiczka ginie, Mniejsza z tym.
Autobus ucieka, korki są wielkie, klucze giną, słuchawki się plączą, ludzie irytują, telefon nie działa.
Wieczorem człowiek wraca do domu i myśli, że może i nie było źle, może po prostu było okropnie.

Listopad chłopie, ja Cię pięknie proszę - weź się zlituj, nie bądź chujem.